ORION, Nanazenit artgallery 07.11.2019
curator: Michał Kołodyński
Mateusz Dąbrowski, currently a printmaker, started feeling quite early that wearing the hat of only one field would be too tight for his head.
But, saying that he is a multidisciplinary artist doesn’t really mean anything. The notions of revolt, avant-garde and humility are closely related
to his journeys in the world of art. He treats art disciplines as entities that exist within the cosmos that is the art itself. Hence all the mechanisms:
something’s spinning, something’s blinking, and here something’s humming. These are machines capable of taking us to other dimensions.
Does Mateusz have a map of the places he’s taking us to? A timeless alchemy lab researching artificial matter, an art workshop. Uniformity
and chaos. And this constant surprise: what kind of vehicle will we see this time and where will it take us?
We get an unlimited pass to the research centre, we can follow the experiments and their results, both fantastically diverse and coherent at the same time.
When navigating through the areas of Mateusz Dąbrowski’s artistic practice, after some time we experience a déjà vu. The similarities between works,
especially within cycles, assure us that we are somehow at the point of departure, while in reality, an additional layer was placed over our perception,
which has deepened and enriched the way we look at the world. Prints, paintings, sculptures, videos, philosophy, music – these are only tools used
by the artist to build his oeuvre. This oeuvre is composed of cycles, series that create the rhythm, breath, a spatiotemporal inhalation and exhalation,
tuning in the viewer and participant (who isn’t just an ordinary viewer anymore) to the frequency and pulse that runs through the artistic practice
of Mateusz Dąbrowski. We get to participate in a world where Mateusz Dąbrowski’s works are constantly figuring out the principles, and at the same time,
they are creating rules that go far beyond aesthetics and craftsmanship. His art is a constant dialogue between the question and the answer, an analysis,
and in this particular test, surprising us with how pleasantly it goes, we can learn about absolutely amazing things. They reveal freshly manufactured,
brand new recipes. We are starting to notice another spatiotemporal sense. This search for sense is like an obsession, superhuman determination,
which makes us think that perhaps it’s not the artist who chose this path, but rather that the path chose the artist. It’s no longer just visual arts, crafts,
but rather some kind of a cosmic, metaphysical direction. In spite of quite distant forms of action such as reliefs, kinetic sculptures, prints or paintings,
there is a common thread, a ray, a structure to this search. We can see an extraordinary fascination with the material, from printing ink to Styrofoam,
from felt to light – and who knows what else. Even Mateusz wouldn’t be able to tell.
We encounter a never-ending stream of suggestions and doubts, questions and answers, contexts and analyses. We roam around the fabric
of the artist’s practice, speeding over the smooth parts and manoeuvring in the folds.
We follow the seams. Suddenly, we slip between layers.
Mateusz Dąbrowski, oficjalnie grafik, dość szybko poczuł, że kapelusz jednej dyscypliny jest dla niego diabelnie przyciasny. Powiedzieć, że jest artystą
multidyscyplinarnym, to nic nie powiedzieć. Rewolta, awangarda i pokora to pojęcia ściśle towarzyszące jego podróżom w przestrzeni sztuki.
Dla niego dyscypliny sztuki istnieją w kosmosie, który sam jest sztuką. Stąd te wszystkie mechanizmy: coś się kręci, coś błyska, a tu buczy.
To takie maszyny, które nas przenoszą w inne wymiary. Czy Matusz ma mapę miejsc, w które nas wysyła? Wyjęte z czasu alchemiczne laboratorium
materii sztucznej, pracownia sztuki. Jednorodność i chaos. I to nieustające zaskoczenie, co za wehikuł zobaczymy i dokąd nas tym razem przeniesie.
Otrzymujemy nielimitowaną przepustkę do ośrodka badawczego, możemy prześledzić eksperymenty i ich wyniki, które są tak fantastycznie różnorodne, jak i spójne.
Płynąc przez obszary twórczości Mateusza Dąbrowskiego po pewnym czasie przeżywamy swoiste déjà vu. Podobieństwo prac, szczególnie w cyklach,
powoduje pewność, że jesteśmy jakby w punkcie wyjścia, kiedy w rzeczywistości na nasze postrzeganie została nałożona kolejna warstwa laserunku,
który pogłębił i wzbogacił postrzegania świata. Grafika, malarstwo, rzeźba, film, filozofia, muzyka – to tylko narzędzia, którymi artysta buduje swoje dzieło.
Dzieło składające się z cykli, serii, tworzących rytm, oddech, czasoprzestrzenny wdech i wydech. Dostrajający obserwatora i uczestnika (który przestał być
już zwykłym widzem) do częstotliwości, pulsu, przenikającego twórczość Mateusza Dąbrowskiego. Uczestniczymy w świecie, w którym prace Dąbrowskiego
stale rozpracowują reguły, jednocześnie tworząc zasady daleko wykraczające poza estetykę i rzemiosło. Jego twórczość to ciągły dialog między postawionym
pytaniem a odpowiedzią, analiza, a w tym osobliwym teście zaskakującym swoim bardzo przyjemnym przebiegiem, dowiadujemy się o rzeczach absolutnie niebywałych.
Ujawniają one świeże, prosto z fabryki receptury. Zaczynamy dostrzegać inny czasoprzestrzenny sens. To poszukiwanie sensu jest jak obsesja, nadludzka determinacja,
co skłania nas do myśli, że to nie artysta wybrał tę drogę – to droga wybrała jego. To już nie plastyka, rzemiosło, a jakiś kosmiczny, metafizyczny kierunek.
Pomimo dość odległych formalnie działań takich jak relief, rzeźba kinetyczna, grafika, malarstwo, wspólna jest nić, promień, struktura poszukiwania.
Jest tu olbrzymia fascynacja tworzywem, od tuszu drukarskiego – po styropian, od filcu – po światło – i nie wiemy co jeszcze. Zapewne wiedzy tej nie posiada
nawet Mateusz. Natrafiamy na nieustający strumień sugestii i wątpliwości, pytań i odpowiedzi, kontekstów i analiz. Poruszamy się po tkaninie twórczości artysty,
mknąc po partiach gładkich i lawirując w zagnieceniach. Jesteśmy prowadzeni szwem. Nagle trafiamy między warstwy. Jednak daleko pracom Mateusza Dąbrowskiego
do monologu. Nawet do rozmowy. Dzieła razem z nami uczestniczą w patrzeniu na, wgłąb siebie i przez siebie.